To dziwne, ale pick-upy stały się symbolem zupełnie odrębnej, motoryzacyjnej subkultury. Samochody pierwotnie stworzone do bardzo ciężkiej pracy znalazły sobie wielu miłośników na całym świecie. Niekoniecznie tylko wśród drwali i leśników. W gronie moich najbliższych przyjaciół dwoje z nich od lat wierne jest Mitsubishi L200 i twierdzą, że za nic nie zamieniliby go na inne auto. I żeby było ciekawiej – w obu przypadkach miłość do tego kultowego pick-upa dotknęła kobiety…  Może właśnie dlatego tak ważne stało się przystosowanie bądź co bądź surowego potwora, do bezstresowego podróżowania w normalnych warunkach. Bo przecież w ciężkim terenie L200 radziło sobie doskonale od zawsze.

Jazda pick-upem niezmiennie wzbudza we mnie entuzjazm. Mam wrażenie, że nikt mi nie podskoczy, mogę wszystko i nic mi nie straszne. Fantastyczne uczucie potęgi dodaje mi animuszu, zwłaszcza przy moich raczej niedużych gabarytach. A przy tym podróżowanie taką konstrukcją nie prowokuje do szybkiej jazdy czy szarżowania na drodze. Z pick-upem człowiek się po prostu cieszy, że ma moc. A jeśli ktoś nie korzysta z otwartej paki, wystarczy ją zabudować i wtedy można do środka zapakować nawet fortepian babci. Tym bardziej mnie uradowała randka z najnowszym L200, które nie tylko wypiękniało, ale też nabrało cech samochodu na co dzień.

L200 ma nowy przód, który upodobnił go trochę do innych kolegów ze stajni Mitsubishi. I bardzo mu z tym do twarzy. Nikt się nie będzie dziwił, jeśli podjadę takim pick-upem na elegancką imprezę, bo prezentuje się naprawdę godnie. To, co mnie jednak zaskoczyło najbardziej to wnętrze, które przestało być surową budą z plastiku. Wygodne i podgrzewane fotele ze skóry, dwustrefowa klimatyzacja, dobre audio i dotykowy system multimedialny to tylko początek przygody z nowym L200. Rozsiadłam się komfortowo i poczułam, że moc jest nadal. Tyle, że została ubrana w przyjazną szatę, dzięki której można bez stresu wypuścić się w daleką podróż. Tym bardziej, że mój ulubiony potwór został dosłownie naszpikowany systemami bezpieczeństwa. I teraz to do ciężkiej pracy zwyczajnie byłoby mi go żal!

L200 to jednak przede wszystkim doskonały napęd na cztery łapy, reduktor i blokada tylnego mostu. Wjedzie wszędzie i wydobędzie się z każdych tarapatów. Pod maską nowy diesel 2,2 o mocy 150KM, który be trudu uciągnie ponad tonę ładunku. Gdyby mi więc przyszło do głowy zatargać nad morze jacht lub załadować tonę drzewa – proszę bardzo! Jedyny ból to dość głośny klekot, który niestety słychać. Do tego się jednak przyzwyczaiłam i jeśli kiedyś L200 zostanie wygłuszone jak osobówka to mam wrażenie, że w tym jednym osobliwym przypadku może mi zabraknąć głośnych odgłosów silnika. Taki urok.

Doskonale rozumiem zakochanych w L200. Pick-up to stan ducha, styl i klimat, w którym można się zadurzyć. Nie wiem ile z nich rzeczywiście ciężko pracuje, bo chyba zdecydowana większość  trafia w ręce właścicieli z miłości i pasji do aut z paką. L200 jest i najwyraźniej pozostanie na długo najbardziej charakternym pick-upem i oby nigdy nie zniknął z oferty, bo już teraz stał się symbolem mocy i wolności. I niech tak zostanie.