Czasy, kiedy samochód służył tylko do jeżdżenia dawno już minęły. Spędzamy w aucie kawał życia i robimy w nim o wiele więcej niż tylko przemieszczanie się z miejsca w miejsce. Wiem, że to niedobrze, ale nie będę nikogo próbowała nawracać na siłę. Tym bardziej, że sama grzeszę i to dość często. Jak więc łobuzować mądrze nie stwarzając zagrożenia dla siebie i innych?  Przede wszystkim nie tracąc koncentracji na drodze. I jest na to kilka sposobów.Jedzenie widelcem? W samochodzie to raczej nie jest dobry pomysł 🙂

Grzech numer jeden to jedzenie w samochodzie. Sprawa nie jest taka prosta, bo jadąc w długą trasę często nie mamy czasu na miły postój w przydrożnej knajpce. A jeść i pić trzeba, bo inaczej ryzykujemy zasłabnięciem za kierownicą. Szczerze mówiąc jestem mistrzem niezdarności i rzadko zdarza mi się zjedzenie popularnego hot-doga bez upaprania sosem wszystkiego dookoła. Niewątpliwie unikając tego dramatu staram się go zjeść na miejscu tym bardziej, że prowadzenie jedną ręką może być katastrofalne w skutkach. Trzeba się więc do jedzenia w aucie przygotować. Zdecydowanie najlepsze są drobne przekąski, które można jednym ruchem włożyć do ust. Mając więc do wyboru hamburgera czy popularne nuggetsy – sprawa jest jasna. Mam też wśród znajomych fanów zdrowego żywienia, którzy takie „jednokłapnięciowe” potrawy przygotowują sobie przed wyjazdem w trasę. I tak jest najlepiej. Pamiętajmy tylko o tym, żeby je mieć pod ręką, a butelkę z napojem włożyć tak, żeby w razie hamowania nie zrobiła nikomu krzywdy.No tak to raczej przy hamowaniu wszystko pofrunie!

Kolejny grzech, za który z całą pewnością zostanę przez niektórych zbesztana, to palenie. Ci, którzy nie wpadli w szpony nałogu mają po prostu łatwiejsze życie. Jednak każdy palacz potwierdzi, jak bardzo rozprasza brak dostępu do nikotyny przez dłuższy czas. Normalne papierosy w samochodzie to kompletna katastrofa z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że jak nam wypadnie z ręki to może wypalić wielkie dziury w tapicerce. No i śmierdzi niemiłosiernie pozostawiając ten odór na bardzo długo. Tu nałogowcom przychodzi z pomocą Iqos. Łatwy w obsłudze, podgrzewający tytoń bez spalania, a więc bez groźby pożaru. Dodatkowo wydziela aerozol zamiast dymu, który pachnie zdecydowanie delikatniej. Muszę przyznać, że zdarzyło mi się mieć wśród pasażerów zagorzałych przeciwników palenia, ale na Iqosa zawsze od nich dostaję dyspensę. Jadąc w trasę biorę też ze sobą samochodową popielniczkę na zużyte wkłady tytoniowe do Iqosa  i dzięki temu mam w samochodzie porządek. Grzeszę więc sobie nie sprawiając nikomu kłopotu.

Zastanawiałam się czy o korzystaniu z telefonu w ogóle pisać, bo chyba wszyscy mamy już świadomość czym grozi wysyłanie smsów w czasie jazdy. To jest grzech ciężki i nie ma na niego żadnego odpustu. Telefon – wiadomo! Tylko przez zestaw głośnomówiący, bez dotykania klawiatury, bez pisania i rozpraszania kierowcy. Nie ma innej drogi i tu nic nie poradzę.

Ostatni grzech to seks w samochodzie, który jest bardzo lubiany przez wielu, zwłaszcza latem. I do tej przyjemności też trzeba się mądrze przygotować. Po pierwsze znaleźć miejsce z dala od ludzi, ale nie las, bo za wjazd na teren nadleśnictwa dostaniemy mandat. Pamiętajmy, żeby nie zwracać na siebie uwagi, bo za czyny nieobyczajne też grozi nam kara od 200 do 500 złotych. Trzeba więc zachować czujność i nie gorszyć nikogo.hmmmmm 🙂

Grzeszyć czy nie grzeszyć? Cóż, jestem przekonana, że grzeszymy wszyscy i tego nie da się zmienić. Tylko róbmy to z głową, a nie w stylu „hulaj dusza piekła nie ma”. I wszystko będzie dobrze.