Stęskniłam się za prawdziwym odczuwaniem samochodu. Frajdą, jaką dają cztery koła, tylny napęd i odpowiednie rozłożenie masy. Kocham GT86 za to, że nikt nie próbował wpakować do niego zbędnych gadżetów, za surowość i przyjemność jaką sprawia sunąc bokiem na mój rozkaz. Nie wytrzymałam i uprosiłam test kolejnego wcielenia, które – na moje szczęście – różni się od poprzednika tylko drobiazgami. GT86 to wciąż moja ulubiona zabawka, która służy tylko do umilania życia. I o to chodzi.
Hałasuje, trzęsie i robi sporo zamieszania. To auto nie służy do tego, żeby nim podróżować komfortowo. GT86 prosi o wyłączenie systemów kontroli trakcji i namawia do driftu, który wykonuje posłusznie i bez strzelania focha. Jest w nim tak bezczelna obietnica dobrej zabawy, że jestem gotowa rzucić wszystkie nudne obowiązki i jeździć nim dokądkolwiek. Byle bokiem! Dwa litry pojemności i 200KM wbrew pozorom nie rzucają na kolana. GT86 nie jest mistrzem prostej i nie bije rekordów przyspieszenia. Cała filozofia obcowania z tym małym wariatem opiera się na odbieraniu czystej przyjemności z kontrolowania samochodu. Chcesz zawrócić w miejscu? Proszę bardzo! Długi drift na luźnej nawierzchni? Nic trudnego. Szpera, niski środek ciężkości i napęd na tył robią swoje. Mam wrażenie, że każdy kierowca, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z surowym autem powinien choć raz tego doświadczyć. Choć prawdopodobnie przesiadając się z „cywilnych” samochodów do GT-ka pierwsze wrażenia mogą być porażające. Uwierzcie mi, on się naprawdę nie rozpadnie, choć czasem wydaje z siebie dźwięki świadczące o czymś zupełnie przeciwnym.
Nie polecam przewożenia pasażerów z tyłu. Mam wrażenie, że miejsce za przednimi fotelami służy idealnie do wpasowania dwóch kół na felgach. Tak na wszelki wypadek, gdyby z opon nagle wyszły druty i trzeba było zrobić szybką podmiankę. Nie można przecież tracić czasu, gdy zabawa się rozkręca! Lifting przyniósł nowości w stylu wskaźnika przeciążeń i przycisków do sterowania radiem. Dziękuję za skromność we wprowadzaniu zmian, bo nie ma nic gorszego od ulepszania dobrego. A GT86 jest niewątpliwie najfajniejszym znanym mi wynalazkiem Toyoty i prawdopodobnie tym stwierdzeniem narażę się wszystkim ekologom. Doceniam, szanuję i lubię hybrydy. Jednak świat bez takich zabawek jak ta byłby o wiele smutniejszy.
Zaryzykuję stwierdzenie, że GT86 to samochód dla jednej osoby. Jeżdżenie nim na prawym fotelu kompletnie mija się z jego przeznaczeniem. To jeden z tych wynalazków, który absolutnie wyklucza oddawanie kierownicy komukolwiek. Co prawda ruszyłam nim w trasę do Poznania i było nam cudownie. Byliśmy jednak tylko we dwoje. Ja i on. Bez żadnych rozpraszaczy i pasażerów, którzy przecież lubią pogadać. W GT86 i tak nie da się nawiązać swobodnej konwersacji, więc wożenie kogokolwiek jest zwyczajnie bez sensu. Prawdę mówiąc wyobrażam sobie, że mógłby być to mój jedyny samochód. W końcu wolność to podstawa. A na przejażdżki z przyjaciółmi musiałabym pożyczać zupełnie inne auto i wcale by mi to nie przeszkadzało. Tydzień z moją ulubioną zabawką wprawił mnie w doskonały nastrój i taką terapię polecam każdemu. GT86 to po prostu idealne antidotum na chandrę.
Leave a Reply