Od zawsze kochałam się w „szóstce” i wciąż mam do niej ogromną słabość. Może właśnie dlatego trochę się bałam jaka będzie „ósemka”, która ma nawiązywać do legendarnego modelu z lat dziewięćdziesiątych, a ten z kolei nigdy nie należał do moich ulubieńców. Będzie drżenie serca czy wręcz przeciwnie? Na kilka dni przyszło mi się przekonać, że chemia między samochodem i człowiekiem jest równie nieprzewidywalna jak każdy inny stan zakochania…
W pierwszym momencie naszej „randki” miałam wątpliwości. Ekstremalnie wielkie nerki z przodu są piękne i doskonale wpasowują się w muskularnie wyrzeźbioną maskę. I to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Coś mi jednak przeszkadzało, bo tył – choć też spektakularny – odbiega od linii przodu i jakoś mi się nie klei w całość. Po paru dniach oswoiłam się z pewną niespójnością i przestała mnie razić. Przyzwyczajenie to jednak druga natura człowieka. „Ósemka” przyciąga wzrok i niewątpliwie budzi w ludziach emocje. A ja, trochę jak rozkapryszona panienka, nie poczułam szybszego bicia serca i wsiadając do niej codziennie rano, zadawałam sobie pytanie „dlaczego?”. Jest jednak pewne „ale”, które w konstrukcji całego auta sprawiło, że mogłabym się z nim zaprzyjaźnić na dłużej. Choć paradoksalnie nie dopadła mnie miłość jak uderzenie piorunem, a tego się trochę spodziewałam.
Wnętrze jest eleganckie i skrojone sportowo. Może nie wybrałabym dla siebie dźwigni i pokrętła z polerowanego szkła, ale to ciekawa opcja i z pewnością będzie miała wielu entuzjastów. Wszechobecne wyświetlacze są bardzo nowoczesne, a jednocześnie nic nie epatuje niepotrzebnym bogactwem. To lubię. Fotele trzymają jak trzeba a mięsista kierownica leży w dłoniach wprost idealnie. Wrażenie, jakie wzbudziło we mnie przebywanie w BMW 850i zaczęło kiełkować swojego rodzaju przywiązaniem. I jeśli nawet nie rzuciło mnie na kolana od razu, to jednak „ósemka” powoli nawiązała ze mną nić porozumienia. Tak rozpoczęła się nasza przyjaźń, tym bardziej nie mogłam się doczekać, aż zabulgocze pod maską potężna jednostka…
Parametry M850i obiecują szybki skok adrenaliny. V8 biturbo o pojemności 4,4 litra i mocy 530KM rozpędza naprawdę duże nadwozie raptem w 3,7 sekundy do setki… Spodziewałam się wbicia w fotel i pełnego skupienia nawet mając świadomość, że czuwa nade mną doskonały i sprawdzony Xdrive. Tymczasem „ósemka” rzeczywiście rozpędza się równo przy każdej prędkości, sunie bez stresu, a jednocześnie nie jest ryczącym potworem. Doskonała automatyczna przekładnia robi za mnie całą robotę , aż nie czułam potrzeby, żeby jej się wtrącać. W swojej ciekawej osobowości M850i zamiast mnie podkręcić, na swój sposób mnie uspokaja. I wtedy właśnie zrozumiałam, że to idealny materiał na męża. Nie bajeruje niepotrzebną nerwowością, prowadzi się stabilnie i dynamicznie, a jednocześnie umie zadbać o moje poczucie równowagi i balansu. „Ósemka” nie szarpie, nie jest narwana i z całą pewnością jest dokładnym przeciwieństwem stylu „macho”. Dokładnie tak wyobrażam sobie związek z perspektywą na długie i szczęśliwe pożycie.
Niestety idealny mąż kosztuje i chętnie spędzi ze mną resztę życia za minimum 589 tysięcy złotych, co chwilowo skreśla go z listy kandydatów. To jednak partner luksusowy, który oferuje wszystko, co potrzebne do bezpiecznego i komfortowego spędzania czasu za kółkiem. Mądra przyjaźń jest czasem lepsza od stanu emocjonalnego zauroczenia, choć przecież każdemu czasem przychodzi ochota na randkę z diabłem…
P.S Piękne podziękowania dla Pałacu Zegrzyńskiego za wspaniałą gościnę!
Fot: Robert Seroczyński
Leave a Reply