Z samochodem najbardziej zżywamy się jadąc dalej niż do pracy i z powrotem. To wtedy rodzi się specyficzna więź dzielenia pewnego rodzaju ekscytacji związanej z odkrywaniem nieznanego. Eclipse Cross zdążył mi już udowodnić, że jest dobrym partnerem przygód i zaczęłam planować kolejną wyprawę. Po pięknych okolicach Serocka wybór padł na moją ulubioną destynację – morze! Nie szkodzi, że jeszcze jest zima i może padać śnieg. Tam jest niezmiennie doskonale, powietrze uderza do głowy i właściwie zawsze chciałam zamieszkać w miejscu, gdzie słychać jedyny w swoim rodzaju szum fal. Weekend w Dworze Oliwskim zapowiadał się bosko, więc z nieskrywaną radością zapakowaliśmy się do Eclipse Crossa. Ruszyliśmy przed siebie i jak to zwykle bywa – miejsce zaskoczyło mnie widokiem bardziej niż sądziłam…
W trasie śnieg padał coraz mocniej i świat dookoła stawał się nieskazitelnie biały. Przeszło mi przez myśl, że jak tak dalej pójdzie to przydałby się napęd na cztery łapy. Eclipse Cross napędzany na jedną oś, w trudnych warunkach zachowywał się jednak bardzo zacnie i przewidywalnie. Pojechaliśmy siódemką, bo autostrada pozbawia człowieka przyjemności patrzenia na zmieniający się za oknem świat. Kocham jeździć poza sezonem wiedząc, że pół Polski nie wybiera się tam gdzie ja. Dzięki temu droga staje się przyjemnością, a nie walką na wyprzedzanie maruderów. Wtedy się płynie, w wygodnych fotelach i muzyką sącząca się z głośników. I tak mogłabym jechać przed siebie i wcale się nie zatrzymywać. Dobrze nam to z Eclipse Crossem wychodzi tym bardziej, że wyczułam już jak go traktować, żeby spalał jak najmniej paliwa nie tracąc na dynamice. Płynność jazdy jest wręcz niezbędna, zwłaszcza przy skrzyni CVT, która wtedy nie daje się we znaki. Nie wiem kiedy to się stało, ale dojechaliśmy na miejsce i w sumie trochę było mi żal, że to już.
Dwór Oliwski przywitał nas zasypany śniegiem, rozświetlony latarniami, obiecując spokój i relaks. „Jest dobrze” – pomyślałam i rozejrzałam się dookoła. Gdańsk Oliwa to trochę inny świat niż ten, który kojarzy nam się z Trójmiastem. Przez chwilę miałam wrażenie, że zamiast nad morze dojechałam w góry i wystąpiła jakaś przedziwna pomyłka. Krajobraz tej części Gdańska bardzo odbiega od typowych nadmorskich klimatów. Jest górzysty, gęsto obrośnięty drzewami i bardzo dziki. Dwór Oliwski, położony bajecznie w sercu Doliny Radości robi niesamowite wrażenie totalnego oddalenia od jakiegokolwiek centrum cywilizacji, do którego jednak można dojechać w mniej niż 5 minut! Do tej pory nie przeżyłam jeszcze takiego pomieszania zmysłów. Będąc nad morzem czułam, że jestem w górach i będąc w Gdańsku jednocześnie wiedziałam, że przebywam na totalnym odludziu… Trzy dni oderwania od rzeczywistości sprawiły, że zupełnie przestałam myśleć o warszawskich sprawach. I o to chodzi!
Uwielbiam moje przygody z Eclipse Crossem i cieszę się, że akurat na niego padło przy wyborze partnera do podróżowania. Pojeździliśmy po oblodzonych, oliwskich drogach przypominających krajobraz prosto z Narnii. On nie zawiódł a ja nie chciałam wracać. To był moment jedyny w swoim rodzaju i prawdopodobnie prędko o nim nie zapomnę. Niestety nic co piękne nie trwa wiecznie, ale plan na następną podróż mam już głowie!
fot: Robert Seroczyński
Leave a Reply