Trudno znaleźć samochód, który podoba się wszystkim. Na całe szczęście jesteśmy różni i „fajny” dla każdego oznacza zupełnie coś innego. Tym czasem, kiedy pojawił się pierwszy hot hatch ze stajni Hyundaia, nie spotkałam człowieka, który po kilku dniach z i30N nie wychwalałby go w niebogłosy. Po kolejnych zachwytach docierających wprost do mojego ucha postanowiłam sprawdzić skąd się bierze ten wszechobecny entuzjazm. Spójrzmy prawdzie w oczy –  rasowych hot hatchy na rynku nie brakuje a konkurencja jest naprawdę silna. Pojechałam po Hyundaia i30N z gigantyczną ciekawością tym bardziej, że ta marka przyzwyczaiła nas do zupełnie innych wrażeń. Przywitał mnie niezwykle zgrabny, świetnie zaprojektowany i bardzo uśmiechnięty, a w dodatku w przepięknym błękicie i od razu poczułam do niego słabość.

Szefem sportowej sekcji Hyundaia, odpowiedzialnym za skonstruowanie i30N jest człowiek, który doskonale  zna się na swoim fachu. Albert Biermann zabrał się za swoje nowe dzieło porzucając wcześniej pracę dla BMW M, gdzie stworzył m.in. kultowe  M3 E30! Samochód, który wychodzi spod ręki sportowego geniusza nie może być „taki sobie”. Z taką wiedzą odpaliłam silnik i po wysłuchaniu pięknego dźwięku turbodoładowanej dwulitrówki wprowadzającej w ruch 275 mechanicznych kucyków, ruszyłam po konkretną dawkę adrenaliny i dzikiej frajdy. Rozpędzenie i30N do 100km/h zajmuje 6,1 sekundy, co już brzmi nieźle. Do pełni szczęścia mamy jeszcze elektroniczną szperę, adaptacyjne zawieszenie i magiczny guzik do trybu N, który przenosi nas w wyobraźni na równy i szybki tor wyścigowy. Bajka! Hyundai i30N wkleja się w drogę jak szalony, jest wyczuwalny i bardzo precyzyjny. Manualna skrzynia ma krótkie przełożenia, trafiające dokładnie tam gdzie tego sobie życzy kierowca. Jakby tego było mało, to jeszcze można w trybie Custom dostosować sobie wszystkie parametry pod konkretne wymagania. Ten hot hatch jest naprawdę HOT, zaprojektowany i wykonany z niezwykłą starannością.

Po kilku dniach jeżdżenia i30N wszędzie (nawet tam, gdzie wcale nie musiałam jechać, ale nie mogłam się od niego odkleić) zrozumiałam dlaczego kochają go wszyscy. Koledzy dziennikarze, moje przyjaciółki, znajomi a nawet moja córka, która wcale nie potrzebuje do szczęścia wyścigówki. Dokonano w nim cudu pogodzenia świetnej przyczepności  niezbędnej dla szybkiej jazdy z bardzo przyjemnym podróżowaniem na co dzień. To pierwszy hot hatch, którym mogłabym spokojnie pojechać w trasę bez obaw o skompresowanie kręgosłupa czy ubytki w plombach. Hyundai i30N potrafi być normalnym samochodem z przyjaznym i ergonomicznym wnętrzem. Takim, którym jadę po zakupy, na wakacje czy do pracy. I to jest w nim absolutnie genialne! I30N Performance wymaga ode mnie posiadania 144 tysięcy, co mnie chwilowo smuci. Jest jednak wart każdej z tych 144 tysięcy złotówek i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Jak mi się kiedyś przytrafi szczęście posiadania pełnego portfela, to błękitny i30N zagości w moim garażu i już nie mogę się doczekać!