Czekałam na nią bardzo. Największa ciekawostka motoryzacyjna ostatnich lat, która wywróciła wizerunek koreańskiego producenta do góry nogami. Ledwo się pokazała a już zaczęła ją owiewać legenda. „Piekielnie szybka”, „rozgrzewająca do czerwoności”, „idealna na tor”… takie zaczęły krążyć opinie a ja przebierałam nogami. Aż w końcu pojawiła się w szalonej żółci, obiecująca adrenalinę i nie mogłam jej odpuścić zwariowanej motomorfozy. Podjechałam więc natychmiast do salonu Faces, żeby przedstawić bohaterkę dnia. Panie i Panowie – oto Kia Stinger w najmocniejszej odsłonie!

Mocno podkręceni zdecydowaliśmy, że potrzebny nam torowy outfit. Po czarną, doskonale skrojoną skórzaną kurtkę, spodnie do kompletu i żółty kask wparowałam do POLand Position, bo na Adama Badziaka zawsze można liczyć! Prawdę mówiąc w takim ubraniu czuję się jak ryba w wodzie. Po latach spędzonych na jednośladach aż mi się łezka w oku zakręciła i poczułam, że kiedyś wrócę do takiej jazdy… Tym bardziej, że choć na czterech a nie na dwóch kółkach, to jednak w Stingerze już zdążyła mi podskoczyć adrenalina. I to porządnie!

Skąd te emocje? Z doskonałej konstrukcji nadwozia, którego sercem jest silnik 3,3 V6 Twin Turbo o mocy 370 koni mechanicznych, zestrojonych z ośmiobiegowym automatem. Przerzut na tryb Sport i Stinger wyrywa się jak szalony osiągając setkę w 4,9 sekundy. Dodam, że napęd jest na cztery łapy, a układ kierowniczy pracuje precyzyjnie jak szwajcarski zegarek. Tak samo jak zawieszenie, ustawione przez mistrza Alberta Biermanna, który do niedawna stroił takie majstersztyki jak BMW M. Tu po prostu nie ma żadnej pomyłki i wszystko hula jak marzenie! I wisienka na torcie – tym autem naprawdę da się jeździć na co dzień i pomieścić sporo bagażu. Jak dla mnie to może być jedyne auto w rodzinie i wszyscy będą zadowoleni.

Podczas gdy ja siedziałam na fotelu u Olgi, która jak zwykle malowała cuda, Mateusz Misiak – nasz najlepszy fotograf – nie wysiadał ze Stingera. W życiu nie widziałam bardziej rozpalonych z wrażenia oczu, które płonęły mu w zachwycie. „To auto jest genialne!” mruczał pod nosem i już wiedziałam, że ciężko go będzie z Kii Stinger wygonić. Ta sesja musiała się udać, za dużo było emocji, które nas wszystkich opętały. Tym bardziej, że gruchnęła wieść o powrocie Roberta Kubicy i atmosfera sportowej rywalizacji mocno nam się udzieliła. No i Stinger sam w sobie jest pięknym autem, świetnie narysowanym drapieżną kreską. W czarnym kombinezonie z POLand Position, makijażem prosto z Faces, w żółtym Stingerze poczułam, że mogę zawojować świat!

Kia Stinger niewątpliwie namieszała, nie tylko w naszych głowach. Najlepszą dla niej wizytówką była reakcja mojego znajomego, który zobaczył mnie w tym aucie kiedy jechaliśmy na sesję. Poważny facet, zakochany w motoryzacji, zadzwonił do mnie i zapytał: „Zientara, to ty przemknęłaś tym Lamborghini?” „To Kia!” – -odpowiedziałam lekko rozbawiona wprawiając go w prawdziwe osłupienie. Uwielbiam takie MOTOMORFOZY, bo to nie tylko ja się zmieniam, ale zmienia się postrzeganie marki, która do tej pory nikomu nie kojarzyła się z aż tak dużą dawką adrenaliny. Zmieniłyśmy się obie – i ja i Kia – i z pewnością stworzyłyśmy zgrany duet, który mógłby trwać i sprawiać mi radość dłużej niż kilka dni. Póki co będziemy razem z Faces bawić się krótkimi motoryzacyjnymi przygodami. I to też jest piękne!

Margo Margo / Faces – stylizacja ubrania: POLand Positsion , ul. Połczyńska 120C Warszawa

Olga Sulipa / Faces – make-up & hair

×Misiak_photography× – photo