Zaczęło się od wszechogarniającego zmęczenia. Poczułam, że muszę złapać oddech (w dobie smogu – dosłownie). Co najlepiej koi nerwy? Morze! Szumiące, niezmiennie piękne, z uzdrawiającym jodem w powietrzu. O tak, spacery po plaży i orzeźwiająca bryza to jest to. Wybór destynacji był jasny jak słońce. Kierunek – Sopot! Na towarzysza ratującej życie podróży trafił mi się Koleos. Flagowy SUV Renault w najelegantszej szacie Initiale Paris. Pięknie się złożyło, więc bez chwili zwątpienia wrzuciłam do środka kilka niezbędnych rzeczy, które w bagażniku o pojemności 498 litrów wyglądały jak pudełko po butach w wielkiej gdańskiej szafie. Koleos jest naprawdę dużym SUVem i – jak każdy szanujący się Francuz – wygląda bardzo urodziwie.

Jak już człowiek ma dość i wszystko go męczy potrzebuje wygody i przestrzeni. W Koleosie nie brakuje ani jednego ani drugiego. Niewątpliwie rasowy z niego podróżnik z milionem opcji poprawiających humor. Trochę trzeba się najpierw wysilić, żeby poustawiać drobiazgi, które jednak  mocno wpływają na samopoczucie. Kolor podświetlania wnętrza, systemy wspomagania, barwa dźwięku zestawu audio BOSE z trzynastoma głośnikami, ustawienie fotela i kierownicy… i już po 10 minutach Koleos stał się moim spersonalizowanym partnerem drogi. Miła w dotyku skóra Nappa dołożyła kolejny punkt na liście przyjemności. „Jest dobrze” – pomyślałam i wcisnęłam przycisk Start/Stop. Dwulitrowy diesel dał o sobie znać, choć wyciszenie wnętrza jest naprawdę dobre. Trochę go jednak było słychać, ale nie bądźmy drobiazgowi. Ważne, żeby był dynamiczny i ładnie współpracował z automatyczną skrzynią. Koleos ruszył energicznie i już wiedziałam, że trasa Warszawa-Sopot upłynie bezstresowo.

Teraz będzie mała retrospekcja. Z nowym Koleosem zdążyłam się zaprzyjaźnić kilka miesięcy temu podczas prezentacji… off-roadowej. Tak tak, też byłam w lekkim szoku jak zobaczyłam eleganckie i wymuskane SUVy ustawione w kolejce do trudnej i utopionej w głębokim błocie trasy. Przyznam, że miałam chwilę zwątpienia, choć napęd 4×4 w Koleosie są naprawdę dobry. Mimo wszystko – litości! – nie jest to auto stworzone na potrzeby „błoto maniaków”!  Jakież było moje zdumienie, gdy po wyłączeniu 4WDLOCK i przeniesieniu napędów 50/50, z prześwitem 210mm Koleosy szły jak burza przez bardzo trudny i grząski teren. Czapka z głowy! Co prawda relaksacyjna wycieczka do Sopotu nie wymagała ode mnie zjeżdżania z asfaltu, jednak lepiej wiedzieć, że w razie potrzeby jestem uratowana.

Koleos płynął do Sopotu niczym zwinna motorówka po gładkim morzu. W Initiale Paris niemal bez końca można odkrywać różne możliwości. Na przykład chłodzone lub ogrzewane uchwyty na napoje, w zależności od kaprysu kierowcy i aury za oknem. Niby nic a cieszy. Wybaczyłam mu nawet lekko zacinające się lusterka przy rozkładaniu po otwarciu auta i drobne „rozpasowania” elementów plastikowych we wnętrzu. Cóż, trzeba mieć na uwadze jak bardzo auta testowe dostają w kość. Dwulitrowy diesel o mocy 175 KM jest absolutnie idealny dla tak dużego nadwozia i przyspieszał na autostradzie jak szalony. Nawet wiejący wiatr o dziwo nie bujał nadwoziem, choć spodziewałam się lekkiej walki z kierownicą. Z pełnym spokojem i zupełnym brakiem zmęczenia trasą zawinęliśmy z Koleosem do Sopotu po święty spokój i zregenerowanie mózgu. Plan się powiódł i z cała pewnością mój partner podróży bardzo mi w tym pomógł. W końcu do udanej wyprawy niezbędne jest przede wszystkim dobre, motoryzacyjne towarzystwo.