Brzmi jak oksymoron. Diesel i marzenie? W dodatku w kombi? Ratunku, świat stanął na głowie! Oczywiście bardzo doceniam auta ze stajni BMW, bo trudno się do nich przyczepić. Skonstruowane perfekcyjnie i solidnie od dawna jednak nie poruszyły mnie emocjonalnie. No, może oprócz mojej ulubionej szóstki. Tym czasem trafiła do mnie piątka touring kombi napędzana na ropę. Spodziewałam się wszystkiego oprócz uczuć wyższych. Los znów postanowił ze mnie zadrwić i pokazać, jak bardzo można się pomylić…
Wiedziałam, że będzie wygodnie i wszystko będzie działać bez zarzutu. BMW z tego właśnie słynie, że nie zawodzi. Klasyczna bryła narysowana według konkretnych wytycznych marki jest tak rozpoznawalna, że nie da się jej pomylić z jakimkolwiek innym autem. Z przodu rzucają się w oczy słynne „nerki” i elegancko wkomponowane, lekko drapieżne światła LED. Piątka jest wciąż odnawianym klasykiem, który z jednej strony się podoba, a z drugiej niczym nie zaskakuje. Ma to swoje plusy, bo przynajmniej można wmieszać się w drogowy tłum nie zwracając zbytniej uwagi wścibskich gapiów. Wyobrażam sobie, że jeśli ktoś ma do dyspozycji naprawdę duże pieniądze, to nie zawsze chce się nimi chwalić na lewo i prawo. W BMW 5 Touring może uchodzić za spokojnego człowieka, choć testowany egzemplarz jest wart 470 tysięcy złotych! Warto? Jak najbardziej. Bo przyjemność zaczyna się wraz z wyruszeniem piątką w podróż.
Odkryłam samochód, z którego nie chce się wysiadać. Pomyślałam, że przydałyby się ze dwa miesiące urlopu i budżet na objechanie przynajmniej połowy Europy. Estetyczne wrażenia o dziwo zaczynają się we wnętrzu. Nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale BMW zaczęło zwracać uwagę na urodę detali, a nie tylko ich jakość i trwałość. Piękna, miękka skóra na fotelach, doskonale wyprofilowana kierownica i świetnie skomponowany kokpit otulają jak w salonie willi na Lazurowym Wybrzeżu. W dodatku wszystkie przyjemności, które poprawiają samopoczucie: doskonały dźwięk audio, podgrzewana kierownica, wentylowane fotele (podgrzewane oczywiście też, jeśli takie jest życzenie kierowcy). Poczułam się jak na wakacjach. Bez stresu, bez myślenia o wszystkim dookoła, z uśmiechem na twarzy i chęcią przemierzania kolejnych kilometrów.
Najważniejsze jest jednak to, co w BMW potrafią robić bezdyskusyjnie. Zgrać silnik (trzylitrowy diesel o mocy 265mKM) z doskonałą automatyczną skrzynią biegów, zawieszeniem idealnie tłumiącym wszystkie nierówności, napędem na cztery koła i bardzo precyzyjnym układem kierowniczym. Włączenie opcji Adaptive powoduje, że samochód uczy się mojego stylu jazdy i gra jak z nut mojej partytury. Tak oto piątka zaczarowała mnie dokumentnie. Niby po prostu kombi, niby napędzany na ropę solidny przedstawiciel normalnego jeżdżenia, a jednak ideał. I na koniec wisienka na torcie. Udało mi się zejść z konsumpcją ropy do 7 litrów na 100 km! To prawdziwy rekord jak na auto, które przyspiesza do setki w 5,7s i waży prawie dwie tony. Prawdę mówiąc nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę, ale marzę o takim dieslu w kombi. I o bardzo długich wakacjach 🙂
Leave a Reply