Samochód jest najbardziej emocjonalnym przedmiotem na świecie. Za kierownicą bardzo mocno odczuwamy jego styl i charakter. W jednym będziemy mistrzami torów wyścigowych, w innym z kolei wypełni nas dystyngowana elegancja. Kocham samochodową różnorodność i subtelną mototerapię, która zawsze na mnie działa. Nie raz wyobrażałam sobie, jak pięknie byłoby mieć w garażu auto na każdy stan ducha! Tymczasem w Hiszpanii odkryłam samochód, który pozytywnie wpływa na zbyt duży poziom napięcia nerwowego. Kojąco-płynący SUV Coupe, czyli najnowsze cacko stajni Mitsubishi.
Nie ma co kryć. Zmiana z polskiej listopadowej szarugi na piękne, hiszpańskie słońce jest sama w sobie odstresowująca. Żeby jednak słońcoterapia stała się skuteczna, musiałabym tam pobyć przynajmniej miesiąc. Półtora dnia to zdecydowanie za krótko. Na prezentację Mitsubishi Eclipse Cross przywiozłam oprócz podręcznego bagażu kilka kilogramów swoich własnych smuteczków i zmartwień, które jakoś nie chciały łajzy pozostać w Polsce. Niebieskie niebo i katalońska zieloność wprawiły moją duszę w stan chwilowego ukojenia, choć lekkie drżenie nerwowości i tak pulsowało pod skórą. Na lotnisku Eclipse Crossy czekały na nas w jednym rządku, w kolorze głębokiej (bardzo hiszpańskiej!) czerwieni. Pierwsze wrażenie robi zawsze wyraz reflektorów i linia przodu. „Łaaadny” – pomyślałam i od razu zachciało mi się ruszyć przed siebie.
Nowy SUV Mitsubishi jest ciut większy od mojego ulubionego ASXa i ciut mniejszy od Outlandera. Ma swój odmienny styl, bo tym razem jest SUV coupe. Pięknie wpasował się w rodzinną fotografię Mitsubishi i jest brakującym kuzynem, który dołączył do familii. Oczywiście nie mogło zabraknąć napędu na cztery łapy, jednego z najlepszych na świecie. 80 lat tradycji i sprawdzony system SAWC dają pewność i święty spokój. W środku przestronnie, fotele (ultra wygodne) i wszystko pod ręką. Eclipse Crossem można bezstresowo przejechać wzdłuż i wszerz kawał Europy i wysiąść bez bolącego kręgosłupa. Bagażnik może nie największy (341l), ale tylną kanapę można przesuwać i zrobić sobie większą przestrzeń ładunkową. Zupełnie jak w moim starym Twingo! Tyle razy się zastanawiałam dlaczego nikt nie stosuje tak genialnego rozwiązania i wreszcie spotkała mnie miła niespodzianka.
Jeżdżąc Eclipse Crossem poczułam rozluźnienie. Stres jakby się ze mnie ulotnił, a łajzy smutasy poszły sobie precz. Podróż upływała niezwykle płynnie. Zawieszenie pracujące akurat i cisza w środku wpłynęły na mnie lepiej niż wizyta na kozetce terapeuty. Silnik 1,5 o mocy 163 KM radzi sobie bez zarzutu i może nie jest mistrzem pole position, ale dynamika jest zupełnie wystarczająca. Eclipse Cross ma wyglądać sportowo, ale jazdą ma koić i uspokajać rozszargane nerwy. I to się zdecydowanie udało. Może wszystkim, którzy cierpią na nerwicę lub depresję zamiast środków farmaceutycznych powinno się zapisywać podróżowanie kojącymi samochodami? Eclipse Cross nadaje się do tego idealnie. Po kilku godzinach przepływania po hiszpańskich drogach świat stał się spokojniejszy i na wszystko spojrzałam łagodniejszym okiem. Cena mototerapii Eclipse Crossem zaczyna się od 93 990 zł. Plus jest taki, że nie musimy nikogo prosić o receptę 🙂
Leave a Reply