Nie wiem jak wyglądałby świat, gdyby nie Francuzi. Z pewnością byłby mniej elegancki, mało wyrafinowany i brakowałoby mu pikanterii. Nikt nie zna się lepiej na skrojeniu idealnej marynarki, doprawieniu wysublimowanych potraw czy narysowaniu niepowtarzalnej bryły samochodu. Cóż, może w kwestii designu mistrzami są także Włosi, ale to właśnie Francja kojarzy się z perfekcyjną dbałością o detale. DS jest tego najlepszym przykładem i może dlatego jakiś czas temu stał się odrębną od Citroena marką, będącą niewątpliwie hołdem dla piękna. Uwierzcie mi, że takiego auta jak DS7 Crossback nie ma, bo jest jedyny w swoim rodzaju i całkowicie niepowtarzalny. I dość mocno zawrócił mi w głowie..
Obcowanie z DS7 to prawdziwy szok dla zmysłów. Od pierwszego spojrzenia robi piorunujące wrażenie, bo został narysowany bardzo odważnie i jednocześnie piekielnie spójnie. Wielki szacunek należy się projektantom za konsekwentne wpasowanie motywu diamentu w niemal wszystkie elementy samochodu. Zwariowałam kiedy reflektory po włączeniu silnika wykonały szalony taniec o 180 stopni hipnotyzując mnie niczym sprawny magik, który potrafi oszukać percepcję widza. Obłęd! Lampy z tyłu wyglądają jakby były oszlifowane precyzyjną szlifierką i aż musiałam dotknąć, żeby się przekonać, że na zewnątrz są gładkie. Prawdziwy majstersztyk zaczyna się jednak we wnętrzu, w którym spędziłam dobrą godzinę zanurzając się z radością w świat bajkowej motoryzacji. Nic tu nie jest tak jak w innych samochodach. Wszystko – włączając w to zegary! – jest kanciasto-diamentowe, trójwymiarowe i podświetlone delikatnym światłem. Przycisk start/stop znajduje się na centralnej konsoli i powoduje uruchomienie maszyny czasu, która przeniosła mnie gdzieś w daleką przyszłość. DS7 Crossback zdecydowanie nie pasuje do motoryzacji, z jaką mamy do czynienia na co dzień.
Dwulitrowy diesel o mocy 180 KM zaskoczył mnie bardzo ładnym brzmieniem i dobrą dynamiką. Wrażenie poruszania się autem z przyszłości potęguje doskonałe zawieszenie, które z jednej strony jest po francusku miękkie i komfortowe, ale jednocześnie nie zabiera dobrego wyczucia auta. Wygoda foteli, wyposażonych oczywiście w nieskończoną ilość opcji masażu, przyprawia o ekstatyczny zawrót głowy. Prawdę mówiąc przez pierwsze kilometry musiałam się pilnować, żeby DS7 nie zabierał mi skupienia na drodze, bo ciągle chciałam coś zmieniać w ustawieniach i tworzyć wciąż nowe modyfikacje, którymi można się bawić jak dziecko. W dodatku poziom wyposażenia Grand Chic oferuje moc systemów bezpieczeństwa, w tym doskonałą opcję Night Vision rozpoznającą w podczerwieni przechodniów, których w nocy czasem zwyczajnie nie widać. Przyjemność z jazdy dopełnił mi 14 głośnikowy system audio, w którym Antyradio zabrzmiało z pełnym rozmachem. Żyć nie umierać!
DS7 Crossback nie ma konkurencji, bo jego inność od wszystkich samochodów na rynku zwyczajnie nie daje szansy porównania. Jest odrębnym bytem, w którym można się zakochać bez pamięci. Jeśli ktoś chce się poczuć oryginalnie i niezwykle elegancko to zamiast lecieć do Paryża może sobie sprawić Paryż na wyciągnięcie ręki w każdej chwili. W pełnej opcji to 220 tysięcy złotych i sama nie wiem czy to dużo czy mało. Prawdziwe piękno po prostu nie zna ceny.
Leave a Reply