Do podróżowania nie trzeba mnie długo namawiać. Zawsze najlepiej czułam się gdzieś pomiędzy, przemierzając świat w poszukiwaniu wrażeń. Czasem ciężko jest zrealizować plany dalekosiężne i choć marzy mi się objechanie samochodem Europy to ciągle ograniczają mnie czas i fundusze. Dlatego pilnuję, żeby chociaż weekend wrzucić do auta kilka niezbędnych rzeczy i zmienić na chwilę klimat otaczającego mnie świata. W najlepszym z możliwych momentów trafił do mnie Eclipse Cross na test długodystansowy i już wiedziałam jak się nim nacieszyć. Zimą człowiekowi smutniej, szarzej i jakoś tak nijako i dlatego tym bardziej trzeba się mobilizować, żeby ruszyć przed siebie. Zaplanowałam sobie w głowie dokąd ja sobie tym Mitsubishi pojadę i pierwszy punkt na mapie, jaki mi się nasunął na myśl, to Zamek Topacz w Ślęzie.
Jestem tam co roku podczas Moto Classic Wrocław. To z pewnością najpiękniejszy w Polsce, urządzony z wielkim rozmachem i smakiem zlot klasycznych pojazdów. Zachwyca mnie całością, bo dopiero połączenie bajkowego otoczenia Zamku Topacz, wspaniałych samochodów i niezwykłych ludzi sprawia, że to przedsięwzięcie jest magiczne. Jedyne, czego mi brak podczas Moto Classic Wrocław to czas na nacieszenie się atmosferą miejsca bez konieczności biegania z mikrofonem pomiędzy dwoma scenami. Zawsze planowałam tam wrócić, a – jak wiadomo – jak się człowiek uprze to się da. Niewiele myśląc w jeden z przedświątecznych weekendów zapakowałam walizkę, zatankowałam samochód i w drogę. Kierunek – Zamek Topacz. Plan – pobyć i nie robić nic, co by mi zaburzyło święty spokój.
Eclipse Cross do podróży nadaje się idealnie. Mitsubishi ma teraz trochę inny pomysł na siebie. Postanowili kreować samochody, które mają człowieka zachęcać do jeżdżenia daleko i długo. Ma być tak, żeby się nie chciało wysiadać, czyli wygodnie, przestronnie i przyjaźnie. Mój nowy towarzysz nie został wyposażony w napęd na cztery łapy i tylko przez to pilnowałam się, żeby nie zjeżdżać w bardziej niedostępne rejony. Silnik 1.5 i 163 konie mechaniczne to absolutnie wystarczający wariant do miłego przemieszczania i jedynie skrzynia CVT wymaga ode mnie odrobiny cierpliwości. Nigdy nie kochałam tego rozwiązania i musiałam się przestawić. Za to fotele są majstersztykiem. Wygodne, z dobrym podparciem i dobrą pozycją za kierownicą. Widoczność doskonała, trzeba się tylko przyzwyczaić do dzielonej z tyłu szyby. Fajny designerski myk robi świetne wrażenie z zewnątrz, ale cóż – coś za coś i we wstecznym lusterku widać mniej. Na szczęście boczne są duże i nadrabiają straty. No i kamera cofania i tak daje luksus parkowania „na żyletki”, do czego już się tak zdążyłam przyzwyczaić, że zaczęło mi jej brakować w moim wiekowym Twingo..
Zamek Topacz to nie tylko piękne zabudowania sięgające historią XIV wieku. To też malowniczy, rozłożysty teren niezwykle zadbany, urokliwy i wyjęty wprost ze staropolskich baśni. Serce mi się cieszy, kiedy takie perełki trafiają w ręce ludzi z poczuciem smaku i estetyki. Państwo Kurzewscy, którzy z Topacza wyczarowali czterogwiazdkowy hotel niewątpliwie to miejsce kochają. I to się czuje w każdym najdrobniejszym detalu, włączając w to przemiłą i bardzo otwartą obsługę. Będąc tam wtapiam się w klimat, który z jednej strony odrywa mnie od rzeczywistości a z drugiej pozwala czuć się jak w domu. Idealne połączenie, które przy wyjeździe powoduje lekkie ukłucie w sercu. Tomasz Kurzewski jest też wielkim miłośnikiem i pasjonatem wszystkiego co jeździ i jest napędzane silnikiem. Stworzył w Topaczu Muzeum Motoryzacji i dlatego to właśnie tam odbywa się co roku Moto Classic Wrocław. Jest jeszcze jeden mały punkt programu, obowiązkowy dla wszystkich, którzy wybierają się do tego błogiego miejsca. Puszyste naleśniki z serem, polane delikatnym sosem waniliowym i oprószone płatkami migdałów… Na śniadanie. Najlepsze, epickie, perfekcyjne! No i zaczynam już za Topaczem tęsknić i to bardzo.
Leave a Reply