Nie mam nabożnego stosunku do Porsche i nigdy nie czułam się hardcore’owym miłośnikiem marki. Bardzo doceniam kultową precyzję prowadzenia, doskonałą dbałość o detale i piękną historię. Tyle, że dla mnie Porsche to nie tylko 911. Nie umarłam z wrażenia, gdy na rynku pojawił się nagle pierwszy Cayenne, co niektórych przyprawiło o palpitację serca. Miałam ogromną przyjemność wczuć się we wszystkie modele na torze w Istanbule, gdzie przeszłam dwustopniowe szkolenie z szybkiej jazdy. I może dzięki temu odkryłam, że najmniej poważane ze wszystkich, nazywane złośliwie „little Porsche”, czyli Boxster  i Cayman, są moimi ulubieńcami. Idealnie wyważone, bajecznie wyczuwalne i fantastycznie spasowane trafiły na moją osobistą listę „must have”. Nic więc dziwnego, że jak Boxster wpadł w moje ręce szybko zrobiłam plan na odpowiednią dla niego wycieczkę. Dużo zakrętów, puste drogi i piękne krajobrazy. Oooo tak, nie mogło być lepiej!

Boxster to teraz Porsche 718. Ale nie tylko nazwa się zmieniła, bo największa rewolucja jest pod maską. Z sześciu cylindrów mamy cztery, turbodoładowaną (!) dwulitrówkę i 300 koni. I co? I jest idealnie! Spotkałam maruderów, którzy pod nosem wysapywali z siebie teorię, że tyle to ma przeciętny hothatch. Może i ma, ale ma też silnik z przodu a nie centralnie za tylną osią, co – uwierzcie mi – robi horrendalną różnicę. Nowy Boxster jest mniejszy od poprzednika i waży 1370kg, czyli niewiele. Dlatego do setki rozpędza się w 4,7 sekundy i to mi absolutnie wystarcza do zaspokojenia odpowiedniej dawki adrenaliny. Do tego piękna linia, śliczny daszek w kolorze ciemnego granatu i szarmancko zmrużone oczy. Czego chcieć więcej?

Bajecznie ciepły dzień i temperatura w okolicach 30 stopni to raj dla kabrioletów. Poszczęściło mi się i wyprułam Boxsterem w stronę Puszczy Kampinoskiej. Puste, kręte drogi aż się same prosiły do dynamicznej jazdy. Wyczuwalność tego auta niezmiennie mnie dziwi, bo on naprawdę robi to, na co ja mam ochotę. Lekko i bez marudzenia. No jak go nie kochać? Tak sobie jeździliśmy bez celu aż nagle moim oczom ukazała się brama z artystycznie wykutym napisem „Uzdrowisko”. Zajrzałam z ciekawości i oniemiałam z zachwytu. Piękny dom z pokojami do wynajęcia, prowadzony przez artystę rzeźbiarza i projektantkę mebli. Wprosiłam się na kawę i ciasto na zalanym słońcem tarasie i pomyślałam, że kiedyś tu wrócę. Takie przygody zdarzają się wtedy, kiedy wszystko idzie doskonale. A ten dzień niewątpliwie był najlepszy pod każdym względem i niemała w tym zasługa Boxstera.

Porsche 718 Boxster, mój zacny przyjaciel, pruł przed siebie bez cienia zawahania. Jego ogromną zaletą jest to, że można się nim delektować nie tylko jadąc szybko, ale też spokojnie przemieszczając się bez dachu i podziwiając krajobrazy. Genialna skrzynia PDK zachowuje się godnie i jak trzeba, to zmienia biegi z perfekcyjną dokładnością. Nie szarpie i nie wymusza dynamicznej jazdy, cały czas mając na uwadze moje potrzeby. Z radością stwierdziłam, że zeszłam ze spalaniem do 8.5 litra, co mnie naprawdę usatysfakcjonowało. I pomyśleć tylko, że to najtańsze Porsche w ofercie! Cena zaczyna się od 230 tysięcy, ale z całą pewnością trzeba zapłacić dodatkowe niecałe 13 tysięcy za skrzynię PDK. Niestety jak się rozpędzimy, to możemy dojść nawet do 400 tysięcy złotych, ale przecież nie wszystkie bajery są człowiekowi niezbędne do życia. Boxster 718 to wciąż najlepsza opcja dla miłośników jazdy bez dachu w wersji Premium z dodatkową frajdą obcowania z legendą marki. Kto wie, może kiedyś…